
Tu jest naprawdę koniec świata. Mijane miasteczka to samoobsługowe stacje benzynowe z dwoma stanowiskami, to kilka opuszczonych domów i kilka (prawdopodobnie) zamieszkałych, oraz czasem kafejko-tawerna. Nawet sklepu brak. Alkoholowego. Poczty. Banku. No nic nie ma! Na horyzoncie setki pastwisk, a na nich tysiące owiec i krów. Ładnie się zwierzaki komponują w krajobraz, ale wiadomo jaki smutny los je czeka..A wiedzieliście, że na jednego Nowozelandczyka przypada 14 owiec? Tu też statystyka działa, proszę ja Was!

Azymut skierowaliśmy na południe, tak że już dalej się nie da na tej wyspie. Tam daleko (ale bliżej niż kiedykolwiek!) jest biegun południowy, Antarktyda! Jakby powietrze mroźniejsze było, albo nam się zdaje…tak czy inaczej, czuć że jesteśmy na końcu świata, dalej chyba już nie będziemy nigdy.
Nic dziwnego, że w takim miejscu można spotkać stworzenia których nie sposób spotkać gdzie indziej na świecie. Warunki wydają się być do życia idealne! Więc pojechaliśmy tam, gdzie podobno lwy morskie się pojawiają. Aparaty gotowe, turystów kilku minęliśmy, ale widać było rezygnację na twarzach – nic nie zobaczyli. A my? Tyle co doszliśmy na plażę, z wody wyszedł lew morski! A zaraz przy brzegu drugi sobie jeszcze zażywał kąpieli! Szok! Jakie one duże! Jak chodzą! Wyglądają jak piesko-foki! Tylna płetwa robi za dwie nogi! Ale mają pyszczki! Oczy! Wąsy! Wyglądają jakby miały focha, albo były zdegustowane sesją fotograficzną. I lubią odpoczywać i się tarzać w piasku!


Te dwa które widzieliśmy, to były samce, trochę się pokłóciły przy nas, ale ogólnie trzymały sztamę. Zwłaszcza, gdy zaczęły iść w kierunku ludzi, sukcesywnie nas wszystkich przeganiając! Wyglądają na ciężkie, powolne zwierzęta, ale potrafią się szybko poruszać na lądzie, co w połączeniu z ryczeniem (jak to lew) i demonstracją kłów, trochę nas przestraszyło;)
Jeden z samców przeszedł spokojnie z 200m w głąb lądu, w tym spory kawałek pod dużą górę (w pewnym momencie odcinając nam drogę powrotną)! Nie mieliśmy pojęcia, że potrafią iść tak daleko w ląd, ale najwyraźniej odpoczywają również w zaroślach..

Zabawnie było obserwować naturę, która w sumie sama do nas przyszła;) ale to bliskie spotkanie najwyraźniej odbiło ślad na mojej psychice. Tej samej nocy śniło mi się, że uciekam na plaży przed lwem morskim, który dosięga mojej ręki i ją gryzie! Nie obudziłam się co prawda z krzykiem, ale kto wie co przyniosą kolejne noce?!


Oby sny o słodkich, żółtookich pingwinach!
Następnego dnia zaplanowaliśmy wczesną pobudkę, bo o świcie mieliśmy nadzieję zobaczyć maszerujące do wody pingwiny. Pamiętaliśmy pingwinki w Australii, gdzie platforma i okolica wędrówki tych maleństw była oświetlona, więc nie robiliśmy sobie tu wielkich nadziei na zobaczenie ich z naszymi czołówkami.

Jednak w zlokalizowaniu pierwszego pingwina, pomógł nam błysk flesza aparatu poznanej chwilę wcześniej rodziny, która koniecznie chciała uwiecznić go na zdjęciu. Niestety nasz komentarz o ich wrażliwych oczach i oślepianiu zwierzęcia nic nie dał.
Gdy zrobiło się już całkiem jasno, dostrzegliśmy kolejnego, który wyszedł z zarośli z zamiarem wybrania się po wyżerkę do wody. Zobaczywszy nas, trochę się wahał, czy nie stwarzamy zagrożenia, ale ocenił że nie, i ruszył w stronę morza. Takie to małe, a takie zwinne, tak świetnie potrafi ocenić gdzie skoczyć, i gdzie postawić kolejny krok! On poszedł popływać, a my ruszyliśmy na wybrzeże nieopodal, gdzie udało nam się spotkać dwa kolejne pingwiny!


Ten tutaj wygląda nam na marzyciela…”I believe I can fly…I believe I can touch the sky…”

Czy wiesz, że:
– nowozelandzkich lwów morskich zostało ok. 10,000. Niestety największym zagrożeniem dla nich jest człowiek – często łapią się w rybackie sieci i umierają z uduszenia
– samice (lwice ;) ) rodzą co rok – dwa lata jednego dzieciaczka, w okresie grudzień – styczeń
– mogą nurkować aż do 700m i wstrzymywać oddech do 4-5 minut
– tarzanie się w piasku jest fajne, ale lwy morskie robią to dla ochłody ciała
– dorosły samiec może ważyć aż do 500kg, samice – do 160kg
– pingwiny żółtookie można spotkać tylko w Nowej Zelandii. Niestety gatunek zagrożony jest wyginięciem – jest ich tylko ok. 4,000
Praktycznie:
Lwy morskie widzieliśmy w Waipapa oraz Cannibal Bay
Pingwiny żółtookie oraz delfiny w Curio/Porpoise Bay
Więcej zdjęć:
Wideo: