O Paradise Cave dowiedzieliśmy się przypadkiem, ale od razu wiedzieliśmy że musimy tam pojechać. Jak to w Azji, była to prosta sprawa. Przecież bilet kupiony na dworcu autobusowym zawsze i wszędzie na świecie oznacza to samo. A mianowicie, że przychodzisz na pustą stację i zastanawiasz się czy się z kasjerką dogadaliście, że po jakimś czasie przyjeżdża samochód w którym siedzi już para turystów z plecakami i pakują cię do ciasnego do granic wytrzymałości auta, że jedziecie na złamanie karku jakbyście gonili autobus który już wyjechał w trasę, i że po 2 km jazdy wyrzucają cię bez słowa na ulicę gdzie czeka już kilkadziesiąt innych turystów. Prawda że tak jest zawsze? Na pewno macie sporo takich historii z Europy :) Tak czy siak kupiony bilet okazał się biletem na bus turystyczny, dużo było z tym zamieszania, mieliśmy godzinne opóźnienie i niepewność gdzie tam na miejscu każą nam wysiąść.

O dziwo dojechaliśmy gdzie mieliśmy dojechać, wyrzucili nas nawet w „centrum”, tyle że o 3 rano. Nie mieliśmy zamiaru spędzić tam nocy, bo planem było wypożyczenie skutera, pojechanie na miejsce, zwiedzenie jaskini Thien Duong i ruszenie w dalszą trasę – my do Hoi An, a Greg do Hue. Spokojnie więc przeczekaliśmy aż do świtu, i jak tylko uzgodniliśmy dobrą cenę z wypożyczalnią, ruszyliśmy w trasę.
Droga wiodąca do jaskini jest przepiękna bo jej część wiedzie przez park narodowy, ale zanim się do niego wjedzie, trzeba uważać podczas jazdy i raczej skupiać się na szosie, a nie krajobrazach. Lokalni jeżdżą tam szybko, po drogach chodzą krowy, psy, i do tego może być ślisko przez panujący tam klimat.
Do jaskini dojechaliśmy wcześnie, bo po 7 rano, i trzeba przyznać że była to świetna decyzja! Parking pusty, turystów brak, krzykliwych chińczyków nie ma, tłumów nie widać!
By wejść do Paradise Cave, musieliśmy najpierw pokonać 500 schodów. Zaraz po wejściu jaskinia zrobiła na nas wrażenie, ale nie aż takie jak się spodziewaliśmy. Dopiero po zejściu po schodkach, kiedy naszym oczom ukazał się jej ogrom, słychać było głośny łomot naszych opadających na posadzkę szczęk.
Thien Duong, czyli Paradise Cave liczy w sumie 31 kilometrów długości i jest najdłuższą jaskinią w tamtejszym parku narodowym. Odkryta w 2005 roku, przez wielu uważana jest też za najbardziej urodziwą. Dla turystów udostępniony do zwiedzania jest jeden kilometr, i krajobraz tam jest absolutnie nieziemski.
Najlepsze było to, że oprócz nas przez cały czas naszego zwiedzania (1,5 godziny) w jaskini przebywały tylko dwie panie sprzątające!:) dzięki temu w spokoju i ciszy mogliśmy chodzić i podziwiać absolutnie niesamowite dzieło Matki Natury. Nasłuchiwaliśmy kapiących kropli ze stalaktytów (przy niektórych autentycznie słychać było graną przez wodę muzykę!), oglądaliśmy stalagmity, doszukiwaliśmy się w formacjach skalnych różnych kształtów, takich jak domek Smerfów, słoń, złowrogie twarze, czy ósmy pasażer Nostromo.
Szczerze to ciężko było nam uwierzyć że jakiś szalony, niesamowicie utalentowany artysta nie uczestniczył przy tworzeniu tych wszystkich kształtów.
Nawet jeśli nie jest się wielkim fanem jaskiń, to myślę że naprawdę warto ją zobaczyć. Oprócz Paradise Cave na terenie parku znajduje się więcej jaskiń, i każda jest inna i kryje w sobie fascynującą scenerię.My z braku czasu i pieniędzy wybraliśmy do zobaczenia tą jedną, i wiemy że bardzo byśmy żałowali gdybyśmy ją pominęli!



Naszym kolejnym planowanym miejscem na mapie Wietnamu było odwiedzenie miasta Hoi An które podobno słynie ze wspaniałej atmosfery i pięknej architektury. Ale że transport w Azji jest jaki jest, to dojechaliśmy jednak wraz z Gregiem do Hue, koniec końców spędzając tam kilka dni. Niestety w tym czasie pogoda w środkowej części kraju zupełnie nam nie dopisała i lało nieprzerwanie przez dwa dni, a dnia trzeciego przestało lać łącznie może na jakieś trzy godziny. Skończyło się niestety na tym, że spędziliśmy te dni w hotelu, wychodząc tylko za róg coś zjeść, a po powrocie do pokoju wyciskaliśmy swoje rzeczy z wody. Udało nam się jednak zobaczyć ogromną Cytadelę która oddzielona jest od miasta rzeką perfumową. Hue było kiedyś stolicą Wietnamu, więc wewnątrz Cytadeli znajduje się tak naprawdę miasteczko królewskie w którym przebywała dawno temu rodzina królewska.


Żałujemy że dopiero gdy wyjeżdżaliśmy z miasta wyszło słońce, od razu inaczej wszystko odbieraliśmy i myślę że mogłoby nam się tam spodobać. Bardzo możliwe że miasto kryje w sobie dużo niespodzianek, trzeba będzie to kiedyś jeszcze sprawdzić..!
Praktycznie:
Wypożyczenie skutera: 80,000 dong / os. (14, 80 zł)
Wejście do jaskini: 250,000 dong / os. (46, 46 zł)
Transport do Dong Ho: 35,000 dong / os. (6, 50 zł)
Transport do Hue: 70,000 dong / os. (13, 00 zł)
Wstęp do Cytadeli: 150,000 dong / os. (27, 90 zł)
Foto z jaskini:
Foto z Hue:
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…
Podobne