Równina dzbanów (Plain of Jars), Phonsavan

Kto nie lubi zagadek i tajemniczych, niewyjaśnionych historii ręka w górę! No właśnie. Dlatego naturalnie odwiedziliśmy Phonsavan, by zobaczyć na własne oczy jedną z zagadek tego rejonu Azji.

Do miasteczka dojechaliśmy oczywiście o 3 w nocy, nocnym autobusem VIP, który miał rozłożone fotele do spania (bez możliwości ich złożenia). Wnętrze busa wyglądało jak burdel na kółkach – czerwone i niebieskie światełka, różowe kocyki, te fotele, głośna muzyka i pięciu alfonsów czyli kierowców. Po co aż tylu? Okazało się że serpentyny którymi jechaliśmy są w niektórych miejscach tak ostre, że część musiała wysiadać i instruować kierowcę jak ma jechać. Poza tym jak jeden prowadził, to reszta sobie trochę podpijała, i tak na zmianę. Woleliśmy tego nie widzieć i staraliśmy się zasnąć, ale częste zakręty nam to niestety utrudniały.

Kiedy tak już chodziliśmy jakiś czas po pustych ulicach w poszukiwaniu hostelu, zdjedliśmy śniadanie w piekarni i zniecierpliwieni czekaliśmy aż się zrobi jasno, poznaliśmy Jerrego. Filipińczyk mieszkający w Tajlandii, obecnie spędzający urlop w Laosie, super mówiący po angielsku i również po tajsku (laotański jest podobny). Zgadaliśmy się że my chcemy tu zostać na jedną noc, a on że tylko zwiedzić w jeden dzień i jechać dalej wieczornym busem. Kiedy jednak wreszcie zrobiliśmy rekonesans cenowy, okazało się że jest drogo i nie chcą negocjować. Zmęczenie i zaspanie nam minęło, więc stwierdziliśmy że nie zostajemy na noc, tylko wynajmujemy skuter, a wieczorem ruszamy do stolicy. Jerry natomiast kupił jednak nocleg, taka zamiana;)

Dzbany Phonsavan (Plain of Jars) znajdują się w kilku skupiskach, są różnej wielkości i w różnym stanie.  Do tej pory niewiadomo kto i po co je stworzył, ale jest sporo wersji, legend i spekulacji. Możliwe więc że wielkoludy używały ich do picia, albo co bardziej prawdopodobne – że były traktowane jako sarkofagi (w niektórych znaleziono szczątki ludzkie).

Plain of Jars podzielone jest na trzy strefy, dość oddalone od siebie, dlatego najwygodniej jest dojechać do wszystkich skuterem. Pierwsza posiada największą ilość dzbanów, w drugiej dzbany są w lesie i są największej wielkości, a trzecia schowana jest za polami ryżowymi i posiada najlepiej zachowane dzbany.

Kiedy naszym oczom ukazały się dzbany w pierwszej strefie, szczęki głośno uderzyły o ziemię, przeszły nas ciarki, a z naszych ust można było usłyszeć tylko WOW.

tu akurat zdjecia ze strefy II:

Żartujemy. Raczej zapadła niezręczna cisza ;) no szału nie było, archeologami nie jesteśmy i nie będziemy. Ale OK, całkiem szczerze-wygląda to dość ciekawie, i ta otoczka niewyjaśnionej historii dodaje odrobiny smaczku. Można więc na miejscu snuć własne domysły, nasze to: baza Guliwera lub miejsce gdzie z nieba spadły Transformersy. Niestety w żadnym dzbanie nie było whiskey, więc jakakolwiek wersja z Metallicą odpada („Whiskey in the jar”). Większe wrażenie zrobiły na nas wielkie leje po bombach których jest w tym miejscu kilka..

W drodze do drugiej strefy spotkaliśmy ponownie Jerrego który z lokalnym na motorze, zmierzał do strefy trzeciej.

img_3124

Pojechaliśmy więc z nimi, po drodze zahaczając o miejsce gdzie spoczywa rosyjski czołg (Rosja i Chiny wspierały jedną ze stron podczas „sekretnej wojny”). Nie można do niego blisko podejść ponieważ teren nie został dokładnie oczyszczony z bomb.. Generalnie z takimi tabliczkami, informacjami, spotykaliśmy się często, nawet w tych trzech strefach były wyznaczone ścieżki po których można było się poruszać. W mieście i wioskach widywaliśmy również osoby bez nóg, rąk, co jeszcze mocniej przypominało nam że jesteśmy na najbardziej zbombardowanej prowincji Laosu, i że niewybuchy znajdują się dosłownie wszędzie.

Odwiedziliśmy również wioskę w której robią sztućce i pamiątki z przetopionych części bomb. Tak mieszkańcy nauczyli się żyć z zabójczymi sąsiadami, wykorzystując ich rownież do innych celów- jako doniczki czy ogrodzenie. Kupiliśmy dwie łyżeczki i otwieracz do piwa, zrobiliśmy kilka zdjęć i ruszyliśmy w drogę powrotną.

W samym Phonsavan poszliśmy do centrum informacyjnego MAG które zajmuje się oczyszczaniem Laosu. Polecamy! Można się sporo dowiedzieć, np. że ponad 2 miliony ton bomb zostało zrzuconych na kraj. Szacuje się że jedna bomba spadała co osiem minut, 24 godziny na dobę, przez 9 lat..!! Podczas całej drugiej wojny światowej nie zostało zrzuconych tyle bomb. 30% nie zostało zdetonowanych co oznacza około 80 milionów zalegających niewybuchów. Oprócz tradycyjnyh bomb, armia amerykańska używała bomb kasetowych-w każdej bombie mieściło się ponad 600 mniejszych, każda wielkości piłeczki do tenisa. To one z różnych powodów nie wybuchły podczas wojny, a teraz stanowią zagrożenie dla ludzi.

Od 1994 MAG czyli Mines Advisory Group zajmuje się rozminowaniem terenu ale skala jest tak ogromna, że potrwać to może jeszcze conajmniej 100 lat..

img_9656

Bardzo polecamy odwiedzić to miejsce, daje do myślenia. Na miejscu jest też sympatyczny pan który odpowie na wszystkie pytania, można kupić jakąś pamiątkę lub/i wesprzeć ich datkiem.

Wieczorem czekając na busa nocnego, byliśmy pewni że wiemy do czego wsiądziemy, ale laotańczycy kolejny raz nas zaskoczyli. Autobus miał dwupiętrowe łóżka, coś jak w pociągu, ale z tą różnicą że jedno łóżko to dwa miejsca! Więc jak jest duże obłożenie, a podróżuje się w pojedynkę, to jest duża szansa na przytulanko do obcej osoby.

img_3131
Trochę tetrisowych kombinacji minęło zanim się ułożyliśmy, ale koniec końców nie było najgorzej. Gdy dojechaliśmy do stolicy, wpakowaliśmy się do lokalnego autobusu który dowiózł nas do centrum. Ruszyliśmy szukać miejsca noclegu za satysfakcjonującą nas cenę. Czy to kwestia bycia w stolicy, czy bycia rozpoznawanym Polakiem po „Azji Express” – ceny były prawie dwa razy wyższe niż płaciliśmy do tej pory. Sporo czasu nam zajęło szukanie, aż w końcu zapłaciliśmy więcej niż byśmy chcieli. No co zrobić?

Nadal tez nie mamy komputera wiec nadajemy wpis z kafejki :) byc moze uzupelnimy w przyszlosci wpisy o wiecej zdjec.,:)


Praktycznie:

Nocny VIP autobus z Luang Prabang (południowy dworzec): 120,000 LAK (ok. 58 zł)

Wynajem skutera: 90,000 (ok. 43 zł) automat, 70,000 (ok. 35 zł) LAK manual

Wstęp do stref: 1) 15,000 LAK (ok. 7,20 zł), 2) 10,000 LAK (ok. 4,80 zł), 3) 10,000 LAK

Nocny autobus z Phonsavan do Vientiane (kupione w hostelu, wraz z przejazdem na dworzec tuk-tukiem)*: 160,000 LAK (ok. 77 zł)

*dworzec znajduje się daleko od centrum, inną opcją jest wzięcie na własną rękę tuk-tuka i kupno biletu na dworcu, powinno wyjść taniej o jakieś 30,000 LAK (ok. 14 zł

2 myśli w temacie “Równina dzbanów (Plain of Jars), Phonsavan

  1. Włos mi się zjeżył :) poty oblały czoło :) pojawiła się gęsia skórka :) na myśl o tym co mogłoby się stać gdyby noga Wam się powinęła i zeszlibyście z wyznaczonej ścieżki :) uważajcie na siebie i trzymajcie się cieplutko.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s