24 sierpnia 2016 kiedy Włochy nawiedziło trzęsienie ziemi, na drugim końcu świata również zatrzęsło ziemią. I to dość mocno bo 6.8 w skali Richtera, a epicentrum było w środkowej części Birmy, właśnie tam gdzie zamierzaliśmy dotrzeć.
Jeszcze będąc w Tajlandii i czekając na wizę do Birmy dowiedzieliśmy się o trzęsieniu ziemi. Nie byliśmy pewni co robić, bo po każdym trzęsieniu są możliwe wstrząsy wtórne. W Internecie można było przeczytać o zamkniętych pagodach w Bagan, możliwych utrudnieniach ale też rannych turystach i śmierci czterech osób.
Ciężko było nam sobie wyobrazić krajobraz w Birmie, w końcu nigdy nie doświadczyliśmy trzęsienia ziemi, a widoki znamy tylko z telewizji. Kiedy jednak odebraliśmy paszporty w ambasadzie Birmańskiej wraz z wbitą wizą na okres 28 dni, wiedzieliśmy że nie możemy przepuścić tej szansy. Kiedy jak nie teraz? Czuliśmy też podświadomie że wszystko będzie dobrze.
Do miasta dojechaliśmy ok. 2:30 w nocy, oczywiście wcześniej niż nam powiedziano. Autobus zatrzymał się nie wiedzieć gdzie, ale na pewno nie był to dworzec autobusowy. Kiedy wysiedliśmy zaspani, okazało się że jesteśmy w szczerym polu. Nie mieliśmy pojęcia o co chodzi, jak daleko jest nasz hostel ani jak się do niego dostać. Razem z kilkoma Wietnamczykami których poznaliśmy w Mandalaj próbowaliśmy się dowiedzieć gdzie jesteśmy. Jakiś Birmańczyk podszedł do mnie i Pawła i zaczął pokazywać na stary autobus stojący nieopodal. Zrozumieliśmy że mamy do niego wsiąść i zostaniemy nim dowiezieni pod hostel. Wietnamczycy zostali niemal zmuszeni do wybrania innego środka transportu – taxi. Później okazało się że zostali wzięci za bogatych Chińczyków i z tego tytułu musieli zapłacić za jazdę. My przed wejściem do autobusu upewniliśmy się że jest za darmo, ale sądząc po zrezygnowanej minie kierowcy kiedy kiwnął potwierdzająco głową, sądzimy że również chcieli od nas pieniędzy. Nie ma tak łatwo z Polaczkami!
Jadąc w ciemnościach sprawdzaliśmy na GPS-ie czy jedziemy w dobrą stronę ale na szczęście wszystko wskazywało na to że tak. Chyba nie powinniśmy być tacy podejrzliwi w tej Birmie..;) W końcu po jakichś 15 minutach dojechaliśmy do hostelu w którym zakwaterowali nas dużo wcześniej niż wskazywała nasza rezerwacja, mogliśmy więc spokojnie się wykąpać i wyspać, a od rana zacząć zwiedzanie.
Przez cały okres jeżdżenia po Birmie nie zauważyliśmy żadnych śladów trzęsienia ziemi, aż do Bagan. Jak podają źródła, 10-12 sekund wystarczyło by zniszczyć ok. 68 pagód i w konsekwencji zamknąć je dla odwiedzających. Ze względów bezpieczeństwa niektóre z najbardziej znanych świątyń były zamknięte i niedostępne dla turystów. Odgruzowywanie i sprzątanie może potrwać nawet 2 miesiące, choć gdy wyjeżdżaliśmy, już niektóre stupy były ponownie otwarte.
Przebywając w Bagan, widzieliśmy jaki wpływ miało trzęsienie ziemi na turystykę regionu. Oprócz faktu że byliśmy tu podczas sezonu deszczowego który z reguły odstrasza turystów, to dodatkowo sporo osób odwołało swoje rezerwacje i sam przyjazd do kraju. Wyglądało to dość smutno – mnóstwo otwartych restauracji, jadłodajni, hoteli i guest house’ów, z siedząca i czekającą na turystów obsługą.
Wyobraziliśmy sobie taką sytuację w Krakowie – parasolki i ogródki rozstawione na rynku, kelnerzy wyczekujący gości, a sam rynek opustoszały i bez turystów. Lekko surrealistyczna wizja.
Natomiast z drugiej strony sytuacja ta była na naszą korzyść – naprawdę nie czuliśmy że jesteśmy w turystycznym miejscu, ludzi było mało i dzięki temu bez tłumów mogliśmy chłonąć atmosferę miejsca i często w samotności cieszyć oczy pięknymi widokami.
Miasto Bagan znane jest z około 2,000 buddyjskich pagód i świątyń, położonych na obszarze ok. 40 km2. Obecnie jest to strefa archeologiczna, ale w XI-XII wieku było niezwykle bogatą stolicą ówczesnego królestwa – Królestwa Bagan.
Tak naprawdę różne źródła podają różną ilość obiektów, i mimo że niemal każda świątynia posiada swój numer, chyba ciężko jest im doliczyć się dokładnej liczby. Każda stupa czy świątynia jest dla Birmańczyków święta, w stupach znajdują się relikwie Buddy, natomiast świątynie posiadają wizerunki czy malowidła Buddy i służą wiernym do modlenia się. Trzeba więc pamiętać o zachowaniu szacunku, odpowiednim ubiorze itd.
Bagan jest jednym z tych miejsc na świecie, które po odwiedzeniu zostaje człowiekowi w pamięci chyba do końca życia. Od obejrzenia filmu „Samsara”, gdzie pokazany był wschód słońca w tym mieście, wiedzieliśmy że musimy to miejsce odwiedzić i zobaczyć na żywo. Nie mieściło nam się w głowie, że istnieje na prawdę – było po prostu zbyt piękne, zbyt magiczne, by mogło być prawdziwe. A jednak zapewniamy, miejsce to istnieje i jest absolutnie niesamowite!
Najwięcej turystów przyciągają wschody słońca, kiedy z ciemności nagle wyłaniają się charakterystyczne stożki, oświetlone porannym słońcem. Tak naprawdę widoki robią wrażenie również podczas dnia jak i w trakcie zachodu. W każdym hostelu dostaje się mapkę z zaznaczonymi miejscami gdzie można podziwiać wschód/zachód słońca, natomiast najlepiej chyba jest podpytać lokalnych którzy znają to miejsce jak własną kieszeń. My na początku skorzystaliśmy z rady właścicielki hostelu, ale kolejnym razem pojechaliśmy za lokalnym chłopakiem który powiedział że zna miejsce z pięknym widokiem. Miło spędziliśmy z nim czas, dość dobrze mówił po angielsku co na szczęście umożliwiło nam komunikację. Okazało się oczywiście później że sprzedaje płótna ze swoimi rysunkami, ale ponieważ nie był nachalny i bardzo miły, postanowiliśmy kupić od niego jeden z nich. Nie możemy się doczekać aż go oprawimy i powiesimy na ścianie:) Przy okazji opowiedział nam jak wygląda proces tworzenia jednego płótna. Trwa to 7 dni, najpierw szkic robi ołówkiem, a później przy użyciu piasku z rzeki przykleja go do materiału. Ostatnim etapem jest kolorowanie. Wielu chłopców zajmuje się malowaniem i sprzedawaniem swoich rysunków. Niektórzy otrzymują nauki od swoich ojców, inni chodzą do szkoły rysunku. Chłopak którego poznaliśmy, powiedział że nauczył się rysować w szkole.
Ciężko jest opisać uczucia jakie towarzyszyły nam podczas zwiedzania Bagan. Hmm..czuliśmy się trochę jak Indiana Jones z Larą Croft, lub jak bohaterowie gry Uncharted (choć na szczęście nikt do nas nie strzelał :) ). Spędziliśmy dwa dni jeżdżąc po różnych ścieżkach, odwiedzając znane pagody i świątynie jak również te mniejsze, wydawałoby się opuszczone i zapomniane. Absolutnie cudowne przeżycie i każdemu polecamy odwiedzenie Bagan. Must see w Birmie!
- Do Bagan dojechaliśmy nocnym autobusem z Mandalaj, koszt: 12,000 Kyat (ok. 40zł) za osobę.
- Koszt wynajęcia roweru: 1,500 Kyat (ok. 5zł) za dzień od osoby.
- Koszt wynajęcia ebike (elektryczny motor): 6,000 Kyat za dzień (ok. 20zł). Spokojnie można wynająć jeden na dwie osoby.
- Bilet wstępu na teren królestwa: 23$, ważny przez 5 dni. Można próbować nie płacić, ale podczas zachodów i wschodów słońca policja sprawdza bilety. Jeśli się ich nie ma, można od nich wtedy kupić za tą samą cenę.
- Spaliśmy w Shwe Na Di Guesthouse – bardzo miła i pomocna obsługa, duże i smaczne śniadanie w cenie, czysto, całkiem dobre WIFI.
- Polecamy na trasie wegetariańską knajpkę Khaing Shwe Wha – rodzinna restauracja z przepysznym jedzeniem. Na dzień dobry dostaje się mokre, zimne chusteczki do twarzy i pyszną zieloną herbatę. Do posiłku dają do spróbowania tradycyjną sałatkę, a na deser banany z miodem. Pycha!
Więcej zdjęć tutaj:
Hej hej,
W jakim miesiącu podróżowaliście po Birmie? Nie widzę balonów, więc celuję we wrzesień. Jeśli tak, to będę mega wdzięczna za info. Marzy mi się Birma w tym roku, tak na 2-3 tygodnie. Niestety przez pracę jestem trochę przyblokowana i zostaje mi wrzesień. Wszędzie czytam, że jest to pora deszczowa, natomiast nikt realnie nie opisuje warunków pogodowych o tej porze z własnego doświadczania. Widzę u Was trochę słońca i chmur na zdjęciach, więc jeśli byliście we wrześniu, to bardzo by mnie pocieszyła ta wiadomość :D Będę bardzo wdzięczna za dalsze informacje pogodowe!
Hej Magda,
Dzięki za odwiedziny :) już Ci zazdrościmy czekających Cię przygód!
W Birmie byliśmy na przełomie sierpnia/września, i faktycznie z pogodą było różnie. Jeśli planujesz jakiś trekking, to powinnaś mieć raczej ciuchy i buty odpowiednie w razie deszczowej pogody – my nie mieliśmy i jakoś daliśmy radę, ale lekko i komfortowo nie było ;-)
W ciągu miesiąca który tam spędziliśmy, było sporo chmur i deszczu, były dni np. w Rangunie, że deszcz padał bez przerwy kilka dni i utrudniało to zwiedzanie. Akurat w Bagan pogoda nam dopisała, ale ciężko powiedzieć jak będzie w tym roku.
Trzymamy kciuki za dobrą pogodę!