Czas mija nieubłaganie ale mimo wszystko leniwie w stolicy Tajlandii.
Staramy się wycisnąć z tego miasta ile możemy i eksplorujemy go ostatnio przede wszystkim od strony jedzeniowej.
Oprócz tego dużo spacerujemy i oglądamy ciuszki, pamiątki, ale też z sentymentem patrzymy na świątynie które odwiedziliśmy w sierpniu.
Ciekawe jest to jak miasto zmieniło się od sierpnia, widzimy znaczące różnice np. mniejsza ilość turystów, sklepików i kramików jest mniej, miejscowi remontują budynki, hotele, drogi – widać że przygotowują się przed napływem turystów w grudniu.
W ramach shoppingu odwiedziliśmy weekendowy market Chatuchak – największe takie miejsce w Bangkoku pod względem metrażu (35 akrów ) oraz ilości stanowisk (8,000!). Czy jest na świecie coś podobnego?
Spędziliśmy tam kilka godzin ale ilość rzeczy i ludzi nas przytłoczyła i koniec końców wróciliśmy z niczym. Ale polecamy bo jak się tam pójdzie z odpowiednim nastawieniem, to można się nieźle obkupić! Wybór jest ogromny: ciuchy, buty, galanteria, meble, dekoracje domowe, biżuteria, kosmetyki, zwierzęta etc.
Do Chatuchak można dojechać z okolic Khao San Road (droga na której jest Democracy Monument) autobusem 503, 59 lub 183 do Phaya Thai Station i stamtąd kolejką do strefy 34 – stacja o tej samej nazwie co market.