Prawie 400 km od Yogyakarty czyli już na wschodniej Jawie, znajduje się czynny wulkan Bromo i mimo ciągłego zagrożenia erupcją jest dość tłumnie odwiedzany przez turystów. Długo zastanawialiśmy się czy w ogóle jechać, bo przecież wulkan już widzieliśmy, poza tym transport do tego miejsca okazał się dość problematyczny pod kątem logistycznym.Chcieliśmy dojechać tam na własną rękę ale z tego co się dowiedzieliśmy wyszłoby dość drogo, trzeba byłoby się kilka razy przesiadać itd. a akurat nie byliśmy w najlepszej formie bo dopadło nas przeziębienie i nie mieliśmy sił i chęci by za bardzo kombinować. Tak więc koniec końców zdecydowaliśmy się na wykupienie transportu w Informacji Turystycznej na dworcu kolejowym. Według informacji nam przekazanej podróż miała trwać 8-9 godzin, w klimatyzowanym busie z rozkładanymi fotelami i z miejscem na nogi („tourists are tall”). No ideał. Jak zwykle rzeczywistość okazała się „troszeczkę” inna. Po pierwsze bus spóźnił się ponad 30 minut więc zastanawialiśmy się czy w ogóle przyjedzie. Po drugie byliśmy ostatnimi turystami po których przyjechali więc miejsce dla nas było tylko z przodu, koło kierowcy. Nie tylko siedzenia się nie rozkładały, klima ledwo działała, ale nie mieliśmy kompletnie miejsca na nogi (ja jeszcze jakoś kombinowałam, gorzej miał Paweł!), nie wspominając o trasie która trwała godzin 12 (!). Warto też zaznaczyć że w Indonezji nie ma czegoś takiego jak ograniczenia prędkości (wątpimy też czy istnieją w ogóle jakieś przepisy drogowe) także nadal jesteśmy w szoku że przeżyliśmy tę podróż! A myśleliśmy że w Afryce jeżdżą jak szaleni…!
W Bromo zatrzymaliśmy się w hostelu Yoshi który nie wiedzieć czemu ma bardzo kiepskie opinie w necie, i przez to trochę się obawialiśmy warunków ale zupełnie nie potrzebnie! Całkiem miła obsługa, w restauracji pyszne jedzenie, a chatka w jakiej spaliśmy miała przesympatyczny górski klimat (aż zatęskniliśmy za polskimi górami!).
Jeszcze w Yogyakarcie do transportu chcieli nam wcisnąć wycieczkę na oglądanie wschodu słońca z punktu widokowego na wulkany (Mount Penanjakan), oraz samo wyjście na wulkan Bromo (+przejazd na Bali). Naczytaliśmy się o tłumach i nam się odechciało, poza tym plan jaki przedstawiali był następujący: wyjazd z Yogyakarty, zakwaterowanie w Bromo (jak się okazało o 23), pobudka o 3, jazda na wschód słońca, krater, powrót na śniadanie i wyjazd na Bali. Sieczka!
Postanowiliśmy więc zostać dwie noce w Bromo, i dojść samodzielnie (przynajmniej) na krater. Kiedy rano zebraliśmy się do wyjścia (ok. 7:30) mijały nas po drodze sznury Jeepów i już wtedy cieszyliśmy się że zdecydowaliśmy się iść sami. Nasz trek trwał 2.5 godziny i był mocno męczący! Ale warto było – po pierwsze mieliśmy możliwość obcowania z ludźmi w wioskach które mijaliśmy; byliśmy zaczepiani, uśmiechali się do nas i dziwili się że nie wybraliśmy wykupionej wycieczki. Po drugie kiedy wreszcie wspięliśmy się na krater byliśmy tam zupełnie sami!
W parku Bromo-Tengger-Semeru znajduje się krater wulkanu Bromo (2329m n.p.m.); w kalderze pradawnego wulkanu Tengger. Wewnątrz kaldery, oprócz wulkanu Bromo znajdują się też wulkany Batok oraz Kursi, a nad całością góruje najwyższy szczyt Jawy, aktywny wulkan Semeru.
Na szczyt krateru Bromo prowadzą bardzo strome schody które po 2.5 godzinnym marszu nas dobiły ;-)
wychodząc trochę więc sobie poklęliśmy i zastanawialiśmy po jaką cholerę się tak męczymy, ale kiedy dotarliśmy na szczyt – znaliśmy już odpowiedź! W momencie zapomnieliśmy o zmęczeniu i zbieraliśmy szczęki z ziemi. Z wnętrza krateru wydobywał się dym, czuć było mocny zapach siarki, było też widać i słychać gotującą się we wnętrzu wodę. Absolutnie nieziemski widok i czuliśmy się jak w jakimś programie National Geographic ;-) cały krater można obejść naokoło, ale niestety nie ma tam barierek więc odpuściliśmy. Może gdyby nie było wietrznie, i ścieżka była trochę szersza…. nie wątpimy że dostarczyć może to nie lada wrażeń (nawet jeśli ostatnich…;) ).
Powrót do hostelu zajął nam mniej czasu bo zostaliśmy trochę podwiezieni na pace przez miłych chłopaków. Zaskoczyli nas bo myśleliśmy już że w Indonezji wszyscy chcą za wszystko kasę. Ponieważ droga którą pokonaliśmy dała nam trochę popalić, po zorientowaniu się jak wygląda samodzielna trasa na punkt widokowy, zdecydowaliśmy się mimo wszystko uczestniczyć w masówce i zarezerwowaliśmy Jeepa na następny dzień.
Od początku zewsząd słyszeliśmy że jak Bromo to tylko wschód słońca i naprawdę cieszymy się że z tego nie zrezygnowaliśmy! Już sama nocna jazda przez księżycowy krajobraz robiła niesamowite wrażenie, a ilość serpentyn pokonanych przez samochód przyprawiała o zawrót głowy. Faktycznie turyści masowo przyjeżdżają tu każdego dnia by podziwiać jak budzi się dzień, ale nic dziwnego! Widok na całą kalderę robi piorunujące wrażenie – wulkany są delikatnie oświetlone wschodzącym słońcem, a na dole unosi się ciężka mleczna mgła która wydaje się wdzierać do wiosek stojących nieopodal kaldery. Widać jak z Bromo bucha dym, a w oddali widać też strugę dymu unoszącą się z wulkanu Semeru. Mimo tłumów zapomina się że są tam inni ludzie i tylko podziwia się ten spektakl przygotowany przez naturę. Absolutnie niesamowite przeżycie!
Ponieważ nie byliśmy sami w Jeepie, pojechaliśmy później pod krater Bromo ale już nie szliśmy na szczyt tylko podziwialiśmy opadającą mgłę, sam wulkan z daleka, oraz tłumy ludzi wychodzących po schodach ;-) aha, pod schody można dojść pieszo, ale jest też opcja dla leniwych czyli wynajem motoru lub konia.
Wspaniała wycieczka i niezapomniane chwile, polecamy! Po tak cudownym poranku, wyruszyliśmy na Bali gdzie aktualnie przebywamy :)
Dla osób które za wszelką cenę chcą uniknąć tłumów polecamy przyjść na punkt widokowy na ok.6 rano; mgła nadal będzie z góry widoczna a ludzi będzie mniej. Oprócz tego jeśli zdarzy się Wam przyjechać do Bromo w ciągu dnia – bez problemu możecie na miejscu znaleźć nocleg. Hosteli/hoteli faktycznie jest tylko kilka, ale w wioskach są homestay’e gdzie zapewne można w niezłych warunkach spędzić noc.
Tak się cieszę że się odezwaliście po kilkudniowej przerwie! Ta wyprawa to chyba cudo prawdziwe 😊bosko! A bali nie rozczarowuje? Ile tam zabawicie? Buziaki! P.s. Natalia, dostałaś zdjęcie Tymona?
Na Bali jestesmy do wtorku a tydzien pozniej spedzimy tu jeszcze dwa dni. Na razie jest calkiem milo, choc dosc tloczno! Update soon:)
Do Pawła: podpis do zdjęcia ze schodami: are you f ….ing mind?😉
he,he dokladnie tak:D
Widoki niesamowite, będziecie mieli co wspominać , pozdrowienia od wszystkich.