-Nie zdążymy…
– Musimy!!
– Trzeba było wziąć busa!
– Za 20 minut odjeżdża pociąg a GPS pokazuje 26 minut drogi…
– Jak będzie jechać taxi to trzeba łapać!!
Pomachaliśmy na wolną taxi, a Pan kierowca nam wesoło odmachał…WTF?! Więc biegliśmy dalej, a z naszą kanapową kondycją przebiegnięcie 1,5 km z plecakami to nie lada wyczyn! W końcu naszym oczom ukazał się znak Woodland Train Station. Aaaa! Teraz tylko który peron, gdzie iść (biec)???!!!
Ahaaa…tu jest jeden peron…:) widzimy sporo ludzi czekających na imigracyjną odprawę. Morning, morning, bileciki, stempel z wizą malezyjska w paszporcie, i uffff siedzimy w pociągu.
Taki oto stresik był z rana. Mimo ze wyszliśmy z hostelu 1,5h wcześniej, to jednak trochę źle obliczyliśmy długość trasy metra. Ale udało się ! Proszę Państwa! Jesteśmy w Malezji, a posta piszę w pociągu korzystając z wolnej chwili:)
Już się nie możemy doczekać Malezji i tego co nam przyniesie! Wizę dostaliśmy na 90 dni (standardowo), wiec kto wie ile tu pobędziemy? Na pewno marzymy o białym piasku i wodzie bo uwierzcie nam, tyle wrażeń, widoków i spacerów organizm nie jest w stanie przyjąć bez zmęczenia;) ale jest cudownie, a na nasza wysepkę musimy jeszcze poczekać.
Zostając jeszcze jedną nogą w Singapurze, kilka punktów podsumowujących:
- lotnisko jest wielkie, czyste, z niesamowitymi udogodnieniami dla pasażerów
- taxi z lotniska nie mają jak oszukać – taksówkarze mają obowiązek włączyć taksometr. Na lotnisku koordynator ruchu zapyta jaką taxi chcemy (limo czy zwykłą), i wskaże odpowiedni numer postoju. Można płacić kartą.
- językiem urzędowym jest angielski więc nie ma problemu z porozumiewaniem się
- ceny są bardzo wysokie, w tym oczywiście sam nocleg to spora kwota. Z tego względu zatrzymaliśmy sie w hostelu w 8-osobowej sali. Hostel nazywa sie Gusti Bed&Breakfast i znajduje się w dzielnicy Little India. Bardzo polecamy, o ile nie przeszkadza Wam obecność innych ludzi i piętrowe łóżka. Jest bardzo czysto, codziennie odkurzają i odświeżają pokoje. Obsługa jest świetna, bardzo pomocna i zabawna. W cenie jest śniadanie (tosty z dżemem / masłem orzechowym + kawa lub herbata). Do dyspozycji prysznice, kuchnia oraz wspólny salon. Wiufiu darmowe. Pranie 8$S.
- woda w Singapurze jest zdatna do picia, to znaczy ze możemy pić wodę z kranu. Oprócz tego w wielu miejscach jak np parkach czy centrach handlowych są specjalne kraniki gdzie można się napić wody i/lub napełnić butelkę
- do wielu miejsc, zwłaszcza w centrum, można dojść pieszo ale jak się niestety przekonaliśmy – czasami odległości są duuuuużo większe niż się zdają ;)
- jeśli jednak chcecie pospacerować a męczy Was pogoda – nie martwcie się, na pewno możecie gdzieś przejść przez któreś klimatyzowane centrum handlowe – ciągną się one kilometrami i ich liczba idzie w kilkadziesiąt, serio!
- must see: Gardens by the Bay, Marina Bay Hotel, Finance Center, Little India, Chinatown, Aquanarium na wyspie Santosa (i podobno Universal Studio). Ciekawa sklepowa ulica to Rochard Street ale zrezygnowaliśmy z niej bo się już w galeriach napatrzyliśmy na Rolexy za 150 tysi, sklepy Diora, Chanel i inne. Podobno niezłe jest muzeum kultury azjatyckiej oraz ogród orchidei. Mustafa Centre w dzielnicy Little India – centrum handlowe (a jakże) które otwarte jest 24h, ma jakies 8 wejść i 3 piętra, i można tam kupic absolutnie wszystko – leki, odżywki, perfumy, kosmetyki, elektronikę, ciuchy, buty, pamiątki, warzywa i owoce, mięso, pieczywo, no po prostu wszystko!
- metro jest świetnie rozwinięte i jedzie się nim szybko, sprawnie i wygodnie (i jedzie samo! Komputerowo! JAK ja się pytam?!;) ) Wszędzie jest mnóstwo znaków oraz mapy. Mozna kupić karty turystyczne, karty EZ link, są tam jakieś zniżki i coś tam niby zwracają ale nie ogarnęliśmy tego aż tak i jeździliśmy na bilecie, dopisując do niego nasze kolejne, poszczególne trasy. Koszt jednej podróży metrem singapurskim: od mniej wiecej 1,30 $S – 2,80$S.
- pokaz świateł/laserów z Marina Bay Hotel chyba o 20, choć widzieliśmy też o 21:30
- pokaz świateł i muzyki przy futurystycznych drzewach rodem z filmu sci-fi albo przynajmniej Avatare – codziennie od 20-21. Warto!!
- jak za darmo wyjechać na 57 piętro hotelu Marina Bay Hotel (czyli wyżej niż płatny taras widokowy dla turystów)? Generalnie przy wejściach do wind są numery pięter na które winda dojeżdża. Trzeba więc szukać tej z numerem 57, poczekać aż ktoś z gości do tej windy wejdzie i grzecznie poprosić o wciśnięcie nr. 57 (można to zrobić tylko posiadając kartę hotelową). I tadam! Jesteśmy na górze!
- ceny posiłków w Singapurze są różne, my jedliśmy od 4$S do 30$S. Wszędzie są takie jedzeniowe hale gdzie stołują się lokalni i jest tam duży i tani wybór. Często są one też otwarte do późnych godzin
- Singapur jest bezpiecznym miejscem, wszędzie jest mnóstwo kamer które rejestrują chyba każdy ruch, tak więc przestępczość jest bardzo mała.
- Ubikacje damskie posiadają najczęściej dwie kabiny: dla osób starszych czyli zwykły kibelek oraz drugi – czyli toaleta-dziura (w sumie tak czy tak na Małysza, tylko w drugiej na kucki ;) )
- pogoda w Singapurze chyba jest taka sama cały rok, czyli słońce i trochę deszczu. Podczas naszego pobytu lało 3 razy: dwa razy popołudniu przez ok godzinę i raz rano ok 30 minut. Spokojnie wystarczy mieć parasol lub pelerynę .
- dobrze jest mieć ze sobą jakąś chustę by w razie chęci wejścia do świątyni /meczetu zasłonić ramiona. Chusta przydaje się również w klimatyzowanych miejscach gdzie na klimie zdecydowanie nie oszczędzają i może się nam przez to zrobić chłodniej
- w Azji po ślubie nie zmieniają nazwiska, więc jeśli jesteście małżeństwem, będziecie prawdopodobnie uważani za rodzeństwo. Byliśmy brother&sister;)
Update: Jesteśmy w Kuala Lumpur w hosteliku! Petronas Towers robią chyba większe wrażenie niż Marina Bay Hotel!
A ja jade MPK z marudzacym dzieckiem w wozku i Wam zazdroszcze!
a ja siedzę w korpo i się zastanawiam – na co ja właściwie czekam? życie ucieka!! :PPPP Ściskam mocno brother&sister ;)
Ja natomiast też zwiedzam i odkrywam tajemnice starych piasków. Na przykład, że podejrzany typ z wiadrem , który myszkuje po okolicy jest tak naprawdę sympatycznym hodowcą królików, zbierającym dla nich rosnące przy drodze mlecze ( tutaj miejsce na wasze: ohh…so cute…). Zostaję również pierwszą na piaskach mamą, którą uprawia wózko-aerobik. Polega to na jednoczesnym usypianiu dziecka i robieniu wymachów nogami w tył, opierając się o wózek (uwaga: grozi całkowitą kompromitacją). Natomiast w wolnej chwili zapoznałam się z 25 sposobami wiązania chusty pod szyją… (miejsce na wasze WOW..) , także jeżeli wy albo ktoś z odwiedzających mielibyście jakieś pytania odnośnie tego zagadnienia, to służę wiedzą równie ciekawą, co bezużyteczną…
Napisałabym, że wam zazdroszczę tego Singapuru,ale jak widzicie u mnie też ogrom wrażeń 😉 Każdy ma swoje china-town….buziaki!
haha ja poprosilabym o pokazanie przynajmniej 5 sposobow wiazania chusty, razem ze zdjeciami i instrukcja;) a aerobik super sprawa- przyjemne z pozytecznym, ja natomiast czasem robie tu niemal joginowe asany by zrobic jakies zdjecie;) buski!
Chyba też mi się kiedyś zdarzył epizod wózko-aerobiku, ale nie pamiętam gdzie i w jakich okolicznościach :) Ale weszłam zapytać czemu tak mało zdjęć?? Co to za opierdzielanie się?
Piękne zdjęcia i wpisy ,kolorowo i bajkowo ,trochę odpoczynku bo tempo ogromne !!!!